Recenzja filmu

Twarda laska (2001)
Dennis Dugan
Steve Zahn
Jack Black

Nic śmiesznego

Aż trudno w to uwierzyć - dopiero luty, a już pojawił się w kinach pretendent do miana najgorszego filmu roku. Ten film to <b><a href="aa=32050,fbinfo.xml" class="text">"Twarda laska"</a></b>.
Aż trudno w to uwierzyć - dopiero luty, a już pojawił się w kinach pretendent do miana najgorszego filmu roku. Ten film to "Twarda laska". Rezyserowany przez Dennisa Dugana (który nigdy nie grzeszył zbyt wyszukanym dowcipem) obraz jest przykładem niskiego i pozbawionego jakiejkolwiek inteligencji poczucia humoru. Jedyne, co oprócz uczucia niesmaku pozostaje w głowie widza po projekcji, to pytanie : co do diabła skłoniło bądź co bądź niezłą obsadę do udziału w tak strasznym filmie? Zacznę od fabuły. Darren (Jason Biggs), Wayne (Steve Zahn) i J.D. (Jack Black) są przyjaciółmi od czasow szkoły średniej. Razem spedzają czas wolny i razem udzielają się w założonym przez siebie zespole grajacym przeboje ich idola, Neila Diamonda. Włócząc się po barach szukają dziewczyny dla Darrena, który nie może zapomnieć o wielkiej milości swojego zycia, cheerleaderce, Sandy (Amanda Detmer). Pech sprawia, że pewnego wieczoru natrafiają na Judith Snodgrass-Fessbeggler (Amanda Peet), która zdaje się potwierdzać przekonanie jednego z moich przyjaciół mówiące o tym, że większość kobiet o dwuczłonowych nazwiskach to wredne babsztyle :). Judith jest panią psycholog, która już od pierwszego spotkania podporządkowuje sobie Darrena i sama mu się oświadczając planuje ich wspólne życie. Jedną z ustalonych przez nią nowych reguł jest zakaz spotykania się z dwojgiem najlepszych przyjaciol, ktorzy budzą w niej totalne obrzydzenie. Wayne i J.D., przekonani, że ich kumpel stracił głowę dla nieodpowiedniej dziewczyny, postanawiają coś temu zaradzić. Gdy prośby i groźby nie przynoszą rezultatu, porywają przyszłą pannę mlodą.. To, co dzieje się dalej przekracza już moje pojęcie beznadziejnosci... Bohaterowie snują się na planie jakby sami nie wiedzieli co tam wlaściwie robią. Scenariusz bynajmniej im w tym nie pomaga. Cała historia jest bowiem tylko zlepkiem tanich dowcipów typu: niewybredne kawały o homoseksualistach, mężczyzna załatwiający "grubszą potrzebę" na trawniku przed domem, Darren, którego kochanka zaspokaja jego oralne potrzeby wręczajac mu magazyn porno i butelkę olejku. Całość, okraszona ciągłymi aluzjami do seksu, sprawia wrażenie, jakby wymyślili ją ludzieustawicznie napaleni, porażający amatorszczyzną i mający fioła na punkcie kobiecych piersi (garderoba Amandy Peet pokazuje chyba więcej niz ta, którą na rozdaniu nagrod Grammy zaprezentowała kiedyś Jennifer Lopez). Nawet jeśli jestescie fanami humoru, którego poziom osiąga się po kilku piwach i którego głównym punktem jest wydawanie różnego rodzaju dość niecenzuralnych odgłosów, to i tak zastanawiałabym się na Waszym miejscu czy wybrać sie na ten film. "American Pie" przy "Twardej lasce" to wręcz "Obywatel Kane". Czując wielką sympatię do bohaterów "Szarlotki", szczegolnie Jasona Biggsa, myślalam, że będzie równie zabawnie i hardkorowo. Może mocno było i kloacznie, ale na pewno nie zabawnie. Nie pamiętam ani jednego momentu w którym się roześmiałam, a z natury jestem osobą, którą nietrudno rozbawić. Nie można nawet tego nazwać farsą, bo ideą farsy jest jednak zabawa. Dodam nawet, że poziom pokazanego dowcipu poskutkował u mnie sennością i ciężko mi było nie zasnąć w miękkim fotelu w Multikinie. Rzecz niebywała podczas projekcji komedii. Idźcie na film na wlasną odpowiedzialność. I nie mówcie, że nie ostrzegałam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones